„Miałam bardzo gwałtowną reakcję. To była mieszanka niedowierzania i paniki; bardzo płakałam. Nie byłam w stanie doczytać e-maila do końca, bo już zalewałam się łzami. Osoby, które były ze mną, mówiły, że zareagowałam tak, jakby ktoś umarł” – wspomina sześciokrotna mistrzyni wielkoszlemowa Iga Świątek, która rok temu o tej porze przeszła przez jeden z najbardziej niespodziewanych i trudnych momentów swojej kariery.
Po pozytywnym teście na trimetazydynę – lek na serce znany ze zwiększania wydolności – została zawieszona na miesiąc pod koniec 2024 roku. Choć później została oczyszczona, krótka przerwa od profesjonalnego tenisa pozostawiła ją w rozsypce i zmusiła do opuszczenia azjatyckiej części sezonu. Rok później Świątek nie ma się już czego obawiać, ale wspomnienia tamtego kryzysu są wciąż żywe.
Po historycznych zwycięstwach na Wimbledonie i w Cincinnati oraz ćwierćfinale US Open, Iga przygotowuje się do rywalizacji w Seulu podczas Korea Open. Jej debiut w turnieju WTA 500 miał nastąpić w ubiegłym sezonie, ale ostatecznie zadebiutuje dopiero teraz. Choć była liderka rankingu z entuzjazmem patrzy na start w Seulu, nie potrafiła nie wrócić do duchów przeszłości.
W rozmowie z The Korean Times przyznała, że czas zawieszenia był „najtrudniejszy w mojej karierze”. „Cieszę się, że mam to już za sobą i że udało się to szybko rozwiązać” – powiedziała. „Opuszczenie całej azjatyckiej części sezonu nie było łatwe, bo myślałam, że mogę walczyć o pozycję nr 1 na koniec roku.”
Polka dodała: „Ale po opuszczeniu tak ważnych turniejów po zawieszeniu, nie było to już możliwe. Cieszę się, że mogę po prostu wyciągnąć lekcję z tego doświadczenia. Na pewno cieszę się, że tu jestem.”
Mimo że zawieszenie było ciosem, Iga nie straciła wiary. W styczniu jej sprawa dopingowa została ostatecznie zamknięta, kiedy WADA wycofała swoją apelację. Początkowo agencja chciała skierować sprawę do Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu (CAS), ale ostatecznie wycofała się, argumentując, że nie ma „naukowych podstaw do zakwestionowania” sprawy Świątek.
Jeśli chodzi o rywalizację w Seulu, Świątek już teraz jest uznawana za główną faworytkę – i słusznie. Jest turniejową jedynką. Ale co ciekawe, sama uważa, że wynik może ułożyć się różnie.
Iga Świątek tonuje oczekiwania przed Korea Open
Podczas tej samej rozmowy Świątek zaznaczyła, że nie tylko ona ma szansę na zwycięstwo. Choć przyjeżdża do Seulu po triumfach w Wimbledonie i Cincinnati, nie sądzi, aby dawało jej to wyraźną przewagę. „Nie ma sensu myśleć już o finale, bo każda zawodniczka może wygrać ten turniej” – przyznała.
„Przyjeżdżają tu świetne tenisistki. Dlatego zamierzam iść krok po kroku, skupić się na pierwszym meczu. Dopiero wczoraj przyleciałam, więc muszę wykorzystać czas, żeby skoncentrować się na tu i teraz, na treningach i pierwszym spotkaniu. Zobaczymy, jak będę się czuła, jak będę grała, a do finału może dojść wiele zawodniczek. Zobaczymy.”
Korea Open będzie także świetnym przygotowaniem do Finałów WTA, które odbędą się w listopadzie w Rijadzie. W turnieju na zakończenie sezonu wystąpi osiem najlepszych tenisistek roku, walcząc o prestiżowe trofeum i wysokie nagrody.
W ubiegłym roku Świątek nie zdołała wiele zdziałać w Rijadzie, odpadając już w fazie grupowej. Czy w edycji 2025 pokaże swoją najlepszą formę? Czas pokaże. Na razie jej pełna koncentracja skierowana jest na azjatyckie turnieje, a pierwszy krok to występ w Seulu.