Po przeciętnej pierwszej połowie sezonu, historia Igi Świątek odmieniła się jak burza na Wimbledonie, rozpoczynając serię zwycięstw, które zamieniły rok 2025 w opowieść o odkupieniu. Jednak zanim rozpoczął się jej najnowszy sukces, cicha, lecz znacząca decyzja ukształtowała jej drogę – jej ojciec, Tomasz, wycofał się z roli trenera w 2024 roku.
60-letni Tomasz, jej pierwszy przewodnik i człowiek, który zbudował fundamenty jej kariery, postanowił zamienić fotel trenera na rolę ojca. Były olimpijczyk w wioślarstwie (Seul 1988) prowadził Igę przez jej pierwsze lata, a następnie przekazał pałeczkę innym, aby móc wspierać ją już nie jako strateg, lecz jako największy kibic. Co jednak skłoniło go do tej decyzji?
Rodzinna decyzja, która zmieniła ścieżkę kariery Świątek
Tomasz, były olimpijczyk, początkowo szkolił Igę w jej pierwszych tenisowych krokach. Jednak gdy rozwijała się jako zawodniczka, zdecydował się odsunąć. Nie po to, aby ją odciąć, ale by – jak mówił – pozwolić jej „żyć i pracować tak, jak chce”.
„Cieszę się, że mogę być z nią w roli rodzica. To naprawdę korzystniejsze dla wszystkich, gdy role i obowiązki są jasno podzielone. Efektem są dobre wyniki na korcie. Jesteśmy przede wszystkim rodziną, a rodzina to nie praca. Iga ma do tego specjalistów” – tłumaczył.
Oddając rolę trenera, Tomasz dał córce przestrzeń, by zbudowała własny sztab i tożsamość zawodową. Ten jasny podział ról sprawił, że mogła się rozwijać, a każdy – trener, psycholog i ojciec – wnosił najlepsze wsparcie w swojej dziedzinie.
Decyzja pełna miłości, która stworzyła warunki do rozwoju
Ta trudna, lecz pełna troski rodzinna decyzja pozwoliła Idze rozwinąć się w odpowiednim środowisku. Bez ciężaru mieszania ról, mogła zdobywać samodzielność i profesjonalizm. Efektem było jej wejście na szczyt – tytuły wielkoszlemowe i pozycja liderki rankingu WTA, co dowodzi nie tylko jej talentu, lecz także wzajemnego szacunku i wsparcia w rodzinie.
Rola ojca Igi w jej pierwszych krokach tenisowych
Tomasz Świątek, były olimpijczyk w wioślarstwie, jako pierwszy skierował córkę w stronę tenisa. Wierzył, że sport indywidualny najlepiej wykorzysta jej potencjał. W jego podejściu kluczowe były dyscyplina i rutyna, które od najmłodszych lat kształtowały jej etykę pracy.
Dzięki tej solidnej podstawie Iga mogła wyróżniać się w juniorskich rozgrywkach. Tomasz od początku widział jej naturalny talent i determinację, a jego wsparcie pomagało jej pewnie piąć się w górę. Jego konsekwencja przygotowała ją na wymagania rywalizacji krajowej i międzynarodowej.
Choć na początku to on odpowiadał za jej rozwój, z czasem ustąpił miejsca profesjonalnym trenerom. Dziś wciąż towarzyszy jej z trybun, ale nie wydaje poleceń – wspiera jako ojciec. Jego poświęcenie i wiara w ambicję córki zaszczepiły w niej niezależność i wolę walki.
Dlaczego ojciec Igi odszedł z jej sztabu trenerskiego?
Wraz z rozwojem kariery Świątek potrzebowała specjalistycznej wiedzy. Tomasz dostrzegł to i świadomie przekazał stery trenerom z doświadczeniem i umiejętnościami potrzebnymi do rywalizacji na najwyższym światowym poziomie.
Sam pozostał obecny – jeździł na turnieje, wspierał emocjonalnie – ale całkowicie przyjął rolę rodzica. Uważał, że jasne granice między życiem zawodowym a rodzinnym są kluczowe zarówno dla wyników córki, jak i dla harmonii w rodzinie.
Nie było to łatwe. Tomasz przyznał, że początki były trudne, ale dzięki temu Iga mogła rozwinąć niezależność i profesjonalizm. Pod okiem dedykowanego sztabu zdobywała wielkoszlemowe tytuły i wspięła się na szczyt rankingu. Jego bezinteresowna decyzja stworzyła idealne warunki do jej błyskawicznego rozwoju.
Dziś Iga szykuje się do ćwierćfinału US Open, gdzie ponownie zmierzy się z Amandą Anisimovą – rywalką, którą w finale Wimbledonu pokonała do zera. Tym razem jednak grają na twardej nawierzchni – kto okaże się lepszy, Świątek czy Amerykanka?